Jak karmić dobrego wilka?…

Stare powiedzenie mówi, że w każdym z nas są dwa wilki. Który wygra – ten którego karmisz częściej…

Wierzę, że wiele osób poza mną zadaje sobie coraz częściej pytanie jak sprawić, aby było wokół nas więcej dialogu, więcej przestrzeni na prawdziwą dyskusję. Mam dosyć języka, w szczególności polityków i niektórych dziennikarzy, który sieje w ludzkich sercach i umysłach coraz większy zamęt i tworzy coraz większe podziały. Wierzę w mądry język miłości. Język, który potrafi budzić w każdym człowieku to co jest w nim najlepsze, język, który nie jest naiwny – typu “kochajmy się”, który potrafi również wyrazić co jest dla danej osoby ważne i postawić granice bez obrażania drugiej strony…  Nie tak dawno udzieliłam wywiadu do Newsweek Psychologia (Jak karmić dobrego wilka?), w którym dzielę się swoimi przemyśleniami wobec podziałów – My – Oni,  na bazie stworzonego przeze mnie Modelu Spójnego Przywództwa.

Link do artykułu: Jak karmić dobrego wilka?

 

W piątki nie latam!

Szukałam długo dobrej definicji na to, co to znaczy, że coś jest dla Ciebie naprawdę ważne. Definicja,  która do mnie najbardziej przemawia to taka, że jeśli coś jest dla ciebie naprawdę ważne – to znajdujesz na to czas! Nie szukasz wiecznych wymówek. Ile razy każdy z nas miał taką sytuację, że był skrajnie zapracowany, wydawałoby się, że nic się już nie wciśnie … i nagle coś się zadziewało, albo np. zakochiwaliśmy się. Wtedy w magiczny sposób znajdował się CZAS…

Czuję się w jakimś stopniu prekursorem elastycznych rozwiązań czasu pracy, testującym na sobie gotowość rynku pracy na ich wdrożenie:)

Na pewnym etapie mojego życia zawodowego bardzo dużo podróżowałam. Sądzę, że znajdę w świecie biznesu wiele bratnich dusz, które miały drugi zestaw życiowy w walizce, gotowy, aby w każdej chwili wyruszyć w drogę. Zdobywając bardzo szybko kolejne kolory kart frequent flyer odczuwałam coraz mocniej brak przynajmniej jednego dnia, w którym mogę odebrać swoje dzieci z przedszkola, szkoły, by być z nimi dłużej niż na wieczorne rytuały. To było dla mnie ważne. Były to ciągle czasy, w których pojęcie tzw. elastycznego czasu pracy, pracy z domu były obco brzmiącymi pojęciami, na które pracodawcy patrzyli z ogromną niechęcią jako słowa wróżące mniejsze zaagażowanie.

Czułam się bardzo doceniona w pracy, czego dowodem były coraz to wyższe stanowiska i stałe poszerzanie zakresu mojej odpowiedzialności. Pewnego dnia spotkałam się z moim przełożonym i zaproponowałam, że w piątki nie będę latać i będę pracować z domu. Przedstawiłam racjonalne argumenty, zapewniłam, że skoro odpowiadam za kilka rynków to i tak nie mogę być wszędzie w tym samym czasie, co znaczy, że wiele pracy wykonuję zdalnie. Odniosłam wrażenie, że rozmowa poszła dobrze i spotkała się ze zrozumieniem.

Jakie było moje zdziwienie, gdy okazało się, że kilka dni później zostałam zaproszona na spotkanie, na którym byli obecni wszyscy inwestorzy, a pierwszym pytaniem, które usłyszałam było: Zofia, czy chcesz odejść?!!!

Wszystko zakończyło się dobrze. Chociaż przez pierwszych kilka miesięcy czułam baczne oko inwestorów śledzące moje działania i mierzące stopień mojego zaanażowania:). Przestałam latać w piątki, ku radości moich dzieci i męża byłam cały dzień w domu. Do dzisiejszego dnia piątek jest moim dniem, który poświęcam na pozazawodowe tematy, co pozwala mi z innym nastawieniem wchodzić w weekend. Zauważyłam również z czasem, że cała ta sytuacja finalnie umocniła moją pozycję i sprawiła, że inwestorzy obdarzyli mnie jeszcze większym zaufaniem.

Nie jest łatwo być pionierem. Życie jednak pokazuje, że pokazanie odwagi się opłaca i potrafi być docenione. Prawdzili liderzy nie tylko szukają komformistów, szukają partnerów, którzy mają swoje zdanie.  Takie działania pokazują naszą osobowość. Pokazania odwagi nie należy mylić z arogancją i stawianiem warunków. Sytuacje tego typu zawsze są testem na jakość budowanych przez nas relacji.

 

Okiem żony, matki czy matki żony?;)

Od kilku lat robię notatki i spisuję mądre cytaty, pytania, dobre książki, tytuły dobrych filmów  i swoje przemyślenia.

Przewijają się w nich wszystkie role, w których występuję. Rola żony, matki, wieloletniego menadżera, członka  szeregu rad nadzorczych, teoretyka i praktyka w zakresie przywództwa, innowatora społecznego i inwestora, bo od 6 lat prowadzę założoną przez siebie fundację Humanites pracującą nad rozwojem liderów wartości i lepszego społeczeństwa, małego podróżnika docierającego co jakiś czas na inną pustynię na naszym globie… ale też córki swoich rodziców wychowanej w tradycyjnej rodzinie, w małej miejscowości w południowo wschodniej Polsce w dorzeczu Wisły i Dunajca.

Z pewnością każdy z nas mógłby dodać jeszcze parę innych ról, w których występujemy. Myślę sobie, że nie ważne w ilu występujemy rolach, ważne czy w każdej z nich potrafimy być tym samym człowiekiem, kierującym się tymi samymi wartościami.

Za namową paru moich przyjaciół podjęłam w końcu decyzję, aby zacząć się tymi przemyśleniami szerzej dzielić. Ze szczególnym uwzględnieniem czterech ról czyli żony, matki i menadżera/inwestora.

I tutaj muszę się do czegoś przyznać. Napisałam najpierw:  matki, żony i menadżera… Popatrzyłam i dokonałam korekty. Postawiłam „żonę” na pierwszym miejscu. (kilkanaście lat temu, bym tak nie napisała, ale do tego jeszcze wrócęJ).  Kocham swoich trzech synów, ale zaczynamy bez dzieci i co do zasady kończymy również bez dzieci w domu. Continue reading “Okiem żony, matki czy matki żony?;)”

Najpierw jestem człowiekiem

Celem firmy nie jest zysk przeczytałam kilka dni temu ponowne stwierdenie tego faktu przez Profesora Hausner. Cieszę się, że coraz częściej różne osoby w naszym kraju poruszają ten temat. W 2010 roku po ponad 5 latach dumania założyłam Humanites stawiajac sobie za cel systemowe podejście do rozwoju człowieka i społeczeństwa oraz wsparcie transformacji społecznej.  Nie wiedząc jeszcze o tym stworzyłam szeroki model Nielinearnego Rozwoju Społecznego opartego na agentach zmiany w czterach obszarach: Rodzinie, Edukacji, Pracy oraz Kulturze i Świecie Mediów (napiszę kiedyś o tym więcej). W tym też roku zorganizowałam pierwszą edycję konferencji pod tytułem „Sukces w Pracy=Sukces w Rodzinie?”, dedykowaną liderom biznesu, której celem była promocja zrównoważonego rozwoju (mam poczucie, że po raz pierwszy wtedy użyłam tego terminu w odniesieniu również do człowieka nie tylko gospodarki..proroczo;)) oraz przywództwa sprzyjającego wielowymiarowemu rozwojowi człowieka i łączeniu ról zawodowych i prywatnych. Wskazywałam na wagę odpowiedzialności liderów biznesowych nie tylko za wynik, ale za sposób w jaki on zostaje osiągany, a przede wszystkim za powierzonych im ludzi… Miałam wtedy wrażenie, że mój głos brzmiał bardzo utopijnie i że nie było jeszcze dostatecznej gotowości i otwartości osób z biznesu na tę tematykę. Nawet słowinictwo było ubogie. Słowa takie jak: wellbeing (wiele osób usłysząło je po raz pierwszy na naszej konferencji w 2012 roku z ust Roberta Manchina -z Instytutu Gallupa), dobrostan, wellness, szczęście w pracy, turkus, holokracja nie były znane… Jedynym “pudełkiem”, do którego wiele osób zaczeło mnie wrzucać to “work life balance”… no bo skoro wymieniałam słowa rodzina i praca … to było pierwsze skojarzenie. Skojarzeniem z pewnością nie był swój spójny rozwój jako lidera w wielu wymiarach:)

Byłoby to pewnie rzeczywiście utopią, gdyby nie moje własne doświadczenia zawodowe i życiowe, które udowodniły mi, że im bardziej zarządzałam ludźmi łącząc rozum i serce, tym lepsze wyniki osiągały zarządzane przeze mnie zespoły i firmy, a moi pracownicy przy tym budowali bardziej satysfakcjonujące życie prywatne. Continue reading “Najpierw jestem człowiekiem”